Image Alt

Blog

Z martyniki w poszukiwaniu piratów z karaibów

Karaiby dla każdego oznaczają trochę coś innego. Najczęściej resort All in coś tam na Dominikanie, czy Kubie. Ale Dla wielu osób to spełnienie żeglarskich marzeń.

Moją kochaną Jolly 2 wyruszyliśmy jesienią w rejs etapowy z Malty, aby zakończyć go na Martynice – za Wielką Wodą. Wyprawa sama z siebie była epicka, ale o tym przy innej okazji.

Martynika to taka mała Francja, tylko bardziej palmowata i cieplejsza. Przylatując, czy przypływając na wyspę nawet nie musimy mieć paszportu, ponieważ jest terytorium Francji (z własnego wyboru). Sklepy, ceny, samochody i zwyczaje takie europejskie.

Jak już uporaliśmy się z naprawami jachtu po tych kilku tysiącach mil żeglugi ruszyliśmy w stronę karaibskich zatoczek i kreolskiej kuchni.

Marigot Bay

Pierwszy prawdziwie perełkowy zakątek na trasie to Marigot Bay na St. Lucia. Cudne miejsce samo w sobie. Komercja sama w sobie. Zastanawiam się dlaczego większość piszących o żeglowaniu po Karaibach nie wspomina za wiele o cenach. Po prostu jest im wszystko jedno bo mają nieograniczony budżet?

No dobra pojedzone hamburgerów i temu podobnych, pora uciekać w bardziej pirackie miejsca. Czyli kierunek Wallilabou, zatoka rozsławiona przez Piratów z Karaibów. Wprawdzie jeszcze na Martynice przestrzegali nas, że może nie do końca bezpiecznie, ale nie mogłem się oprzeć. Gonieni super wiatrem docieramy po południu. Wita nas ściana deszczu z pobliskich wzgórz. Taki prysznic nikomu nie przeszkadza, i tak cały czas oblepia nas słonawa wilgoć.

W każdym takim miejscu wita nas orszak sprzedawców paciorków, bransoletek i wisiorków z zębem rekina. Zakupy obowiązkowe – jeśli ich spławimy na pewno coś zginie z łódki, albo przetrze się cuma. Najlepszy zakup to mały tuńczyk, oprawiony na rufie jachtu.

Kenny

Ale już z brzegu dobrze zbudowany tubylec z homarem w ręku. Czyli na kolację homary z grill u Kennego. Zaprzyjaźniliśmy się z chłopem. Nie dość, że miał homary, to jeszcze na wzgórzu uprawę tego co w tym klimacie rośnie najlepiej.

W Wallilabou jest też bar u Antka, przy którym powiewają biało-czerwone flagi, ale chyba nie lubią się z Kennym – trudne wybory.

Po Piratach z Karaibów zostało raczej niewiele. Kilka zapleśniałych fotek, trumny z dykty i rozpadający się pomost do którego zacumowaliśmy. Potencjał miejsca ogromny,ale jak to często bywa nie wykorzystany.

Ze wszystkich odwiedzanych miejsc, zapewne najpiękniejsze to Tobago Cays. Archipelag mini wysepek, z turkusową wodą, cudnymi plażami na których palmy chylą się ku wodzie pod idealnym kątem

Cena pokoju w Firefly Hotel zaczyna się od 700$

Zostaw swój komentarz

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit sed.

Follow us on